Podróżowanie przed świętami Bożego Narodzenia może naprawdę napsuć krwi człowiekowi. To nie jest moment, kiedy turystyka cieszy; staje się ona czasem smutną koniecznością i ciężką pracą zarazem. Trzeba jakoś dotrzeć do rodziny na święta, zdążyć dojechać, dostać się do środka transportu i tym podobne rzeczy.

Byłoby łatwiej, gdyby w tym okresie zwiększono ilość pociągów i autobusów, ale nie widać jakoś takiego działania. Albo jest ono tak znikome, że wręcz niezauważalne. A przecież właśnie newralgiczne momenty w roku, jak okres urlopowy czy świąteczny, pokazuje słabość, jaką charakteryzuje się polska turystyka.
Byłoby dobrze, gdyby ktoś wreszcie zauważył, że transport – w tym transport ludzi – to naprawdę ważna gałąź przemysłu i nie jest tak, że podróżni mają jakieś fanaberie. Po prostu nasza turystyka jest ciągle jeszcze na żenująco niskim poziomie i chyba długo poczekamy na to, by było w niej lepiej. Niby wszystko zmierza w dobrą stronę, ale jakiejś wyraźnej poprawy sytuacji jeszcze nie widać.